Aryna Sabalenka goni Igę Świątek, krok po kroku odrabiając stratę punktową w rankingu WTA. Przed nami dwa turnieje, które mogą być decydujące. Obie tenisistki są na przeciwległych biegunach. Białorusinka ma niewiele do stracenia, a Polka wszystko.
— Powiedziałabym, że to jest obecnie moim priorytetem. Naprawdę tego chcę — przyznała Aryna Sabalenka po wygraniu Australian Open, która została zapytana, czy będzie walczyć z Igą Świątek o pozycję liderki rankingu.
W tamtym czasie wydawało się to naciągane i nawet Białorusinka zdawała sobie z tego sprawę. Nie powstrzymało jej to jednak od zbliżania się do Polki.
Dość powiedzieć, że 6 marca chwilę przed rozpoczęciem Indian Wells Sabalenka miała 4486 punktów straty do Świątek. Po wygraniu w Madrycie dystans zmniejszył się już do 1744 punktów.
Nikogo nie trzeba przekonywać, że przed nami najbardziej emocjonujący moment sezonu bo w maju i czerwcu Sabalenka broni zaledwie 480 punktów: w Rzymie 350 i za Roland Garros (130). Iga Świątek w obu turniejach broni tytułu, czyli kompletu trzech tysięcy punktów.
Trudno przypuszczać, by Polka, dla której korty ceglane są ulubionymi, szybko odpadła w Rzymie i w Paryżu, a tylko taka sytuacja, plus kolejne sukcesy Sabalenki mogłyby zagrozić naszej tenisistce w rankingu WTA.
Nie zmienia to faktu, że najbliższe tygodnie mogą sprawić, że Białorusinka będzie już o włos za Polką. Jeśli to liderka rankingu obroni tytuły, a druga w klasyfikacji Sabalenka potknie się wcześniej, jest szansa na utrzymanie podobnej przewagi, jaką ma obecnie.