Iga Świątek rozgrywa znakomity sezon w karierze — na 64 mecze w tym roku wygrała aż 57. Przyzwyczaiła nas do tego, że nie daje rywalkom wielu szans na korcie. Tymczasem okazuje się, że w tym sezonie Polka często musiała uczestniczyć w “maratonach” tenisowych, czyli spotkaniach trwających powyżej trzech godzin
Iga Świątek choćby w turnieju w Miami na przełomie marca i kwietnia pokazała dominację na kortach twardych. Wygrała sześć spotkań, a tylko jedno z nich trwało ponad 80 minut. Ba, w trzech z tych meczów (w tym w finale przeciw Naomi Osace) Polka uzyskała tzw. bajgiel, czyli wygrała jeden z setów w stosunku 6:0.
Zobacz: Legenda tenisa dosadnie o przyszłości Igi Świątek. “Będę pierwszy”
Okazale prezentują się także rezultaty w decydujących meczach wielkoszlemowego turnieju na kortach Rolanda Garrosa. W półfinale Świątek pokonała Darię Kasatkinę 6:2, 6:1 (66 minut), a w finale Coco Gauff 6:1, 6:3 (68 minut).
Tym bardziej zaskakujące wydaje się zestawienie, według którego Polka jest w czołówce zawodniczek, które musiały spędzić na korcie ponad trzy godziny podczas jednego meczu. Pierwszy raz było to w styczniu, gdy w ćwierćfinale Australian Open rywalką była Kaia Kanepi (4:6, 7:6, 6:3). Później były jeszcze dwa takie spotkania — w Stuttgarcie z Ludmiłą Samsonową (6:7, 6:4, 7:5), oraz w Toronto z Beatriz Haddad Maią (6:4, 3:6, 5:7). Tylko w tym ostatnim przypadku “maraton” nie był dla Igi Świątek zwycięski.